wtorek, 16 listopada 2010

Nihil Novi-tego chyba nie muszę tłumaczyć(?)

     Dzisiaj nadeszła wielka chwila w której nasza szkolna drużyna koszykówki miała rozegrać swój pierwszy mecz w tym sezonie.Już w autobusie zostałem posądzony o pesymistyczne podejście i brak wiary w nasze możliwości.Jednak
okazały się one jak najbardziej trafne i dostaliśmy łomot od...no nie oszukujmy się,ci kolesie byli ciency.Jednak nie przeszkodziło to nam na drodze,aby pokazać,że jesteśmy beznadziejni.(xD)Przynajmniej nie dokuczała mi już noga pokiereszowana przez oparcie od ławki-tego się nie spodziewaliście.
      Wchodząc na klatkę zobaczyłem moją matkę siłującą się z drzwiami.
-Co ty robisz?
-Nie mogę otworzyć,chyba Norbert zamknął od wewnątrz i nie słyszy jak dzwonię.-syczy cała zdenerwowana
-Norbert jest jeszcze w szkole.
-No to nie wiem co jest.-powiedziała to łapiąc klamkę od drzwi,które ku jej zdziwieniu otworzyły się.
Otwarte zamknięte drzwi,ta kobieta czasami ma takie problemy,że zastanawiam się,jak udało się jej przeżyć tak długo.A właśnie w tej chwili upiekła blachę swoich ciastek i mam zakaz dotykania "bo to dla gości",nie dość,że musiałem sprzątać bo sobie naspraszają,to jeszcze karmią ich lepiej ode mnie.
     Tak w sumie,to pierwszy raz od jakiś dwóch tygodni siedzę sobie w domu,taki zabiegany ten listopad,nawet nie mam kiedy herbaty wypić i dokończyć czytać książkę.Prawie połowę niedzieli(+ poniedziałkowy poranek) spędziłem na robieniu 130 przykładów zadanych na matematykę,po czym okazało się,że były one dla chętnych i nie musiałem tego robić.  
                   




                       

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz